Posts Tagged ‘szkołą letnia’

Darwin w Essex

28 września, 2008

Udało mi się w tym roku wziąć udział w szkole letniej Essex Summer School in Social Science Data Analysis and Collection, gdzie odbyłem m.in. kurs Advanced Social Network Analysis. Pojechałem za własne pieniądze (ISNS nie uznał za stosowne wspomóc mnie w tym przedsięwzięciu), ale zdecydowanie opłacało się. Nie dość, że poznałem mnóstwo doktorantów, którzy zajmują się sieciami społecznymi, nauczyłem się testowania hipotez statystycznych ma sieciach, to jeszcze miałem okazję porównać poziom nauki tu i tam.

Essex oferuje mnóstwo kursów dot. nauk społecznych, przede wszystkim – opartych na analizach ilościowych (dużo regresji logistycznej, z której słynie ten uniwersytet), w tym i sieci społecznych. Nasz kurs prowadzili prof. John Skvortez (współpracował m.in. z Jackiem Szmatką, a jego współpracowniczka Maria Osa zajmowała się sieciami polskich organizacji opozycyjnych) i Philip Agnessens, zajmujący się socjologią organizacji i hipotezami statystycznymi. Uczestnikami kursu byli doktoranci z całej Europy, zajmujący się elitami politycznymi, organizacjami, dyfuzją nauki, epidemii, ale i sieciami społecznymi szympansów (moimi ulubionymi zestawami danych były liżące się krowy i wyjątkowo egoistyczne wróble:).

Poziom był zróżnicowany i, co ciekawe, po raz kolejny potwierdziło się, że SNA jest w mniejszości. Większość zgadzała się, że ma status freaków na swoich uniwersytetach, chociaż nie są oni aż tak marginalizowani, jak ma to miejsce w Polsce (cytat z prof. Woronieckiej: „A gdzie tu jest socjologia?”). Z drugiej strony, było parę osób, którym szefowie „kazali” wyjechać, więc bardzo im się to wszystko nie podobało (czyli SNA trochę się instytucjonalizuje).

Dobre jest to, że nie jesteśmy w epoce kamienia łupanego, wiedziałem bowiem o paru rzeczach, o których oni nie wiedzieli, a Luhmanna to musiałem niektórym osobom tłumaczyć:). Komputery w Essex również nie były za szybkie (niech żyje Putty:), chociaż generalnie rzecz biorąc, to odwiedzałem inny świat. Tam wszystko jest dla studenta, który ma jeden obowiązek: badać, badać, badać… Infrastruktura i administracja są wprost wymarzone dla badaczy, którzy o nic nie muszą walczyć (i mają prostsze wymogi dot. doktoratów:), więc u nas, siłą rzeczy, przetrwać mogą jedynie wytrwali. Tyle tylko, że u nich najlepiej dostosowane osobniki to takie, które umieją dobrze badać we wspieranych gałęziach wiedzy, podczas gdy u nas są to osobniki reprodukujące istniejące struktury społeczne. W tym sensie gry ewolucji naukowej są ustalane przez inne czynniki: tam zewnętrzne, związane z biznesem i społeczeństwem, a u nas nie wychodzące poza naukowy habitat. I jak tu wchodzić do tej samej gry?